piątek, 27 kwietnia 2018

KAMIEŃ

"KAMIEŃ"


Pierwszego człowieka zabił gdy miał niecałe 17 lat. I w zasadzie przypadkiem. Mimo, że do niego mierzył i strzelił dwa razy, to jednak w zasadzie przypadkiem.
Ale od początku.
Przed wojną chodził do dobrego liceum, dobrego bo ojciec miał w Warszawie spory dom handlowy więc, na pieniądze nigdy nie narzekali. Ba! Można było powiedzieć, że byli bogaci.
A skoro dobre liceum to i harcerstwo, a skoro harcerstwo to zaraz po wybuchu wojny  Szare Szeregi. Po roku 43 trafił razem z chłopakami do „ Agatu”. Ze względu na młody wiek był przydzielony do tak zwanych czujek. Ten pierwszy raz... Niech ktoś nie powie, że życiem nie rządzą przypadki...jeden z chłopaków z obstawy się rozchorował. Po prostu rozchorował...Na szybko więc ściągnięto Kamila bo  mieszkał w miarę blisko punktu zbiórki.
Oddział miał zlikwidować agenta gestapo. Kamil nie znał nawet szczegółów za co agent dostał „czapę” .
Miał tylko stać z boku i obserwować określony kierunek, w razie czego dając sygnał o ewentualnym niebezpieczeństwie. Dostał jednak broń, belgijskiego Naganta.
Akcję przygotowano dokładnie. A przynajmniej tak się wydawało. Agent był umówiony u fryzjera też zresztą volksdeutscha. Chłopcy mieli go zdjąć tuż po wyjściu . I tak by się stało gdyby nie to, że agent nie wiadomo czemu nie wyszedł od fryzjera drzwiami od frontu a bocznym wyjściem w bramie. Akurat w tym miejscu stali „Długi” i „Mściciel” czyli ci którzy mieli wyrok wykonać. Wyjście wprost na nich tak ich zaskoczyło, że nie było mowy o czytaniu wyroku. „Długi „ zagrodził drogę próbującemu go ominąć volksdeutschowi i wyszarpnął pistolet. „Mściciel” zrobił to samo. „Długi” podniósł pistolet, krzyknął coś  i nacisnął spust. Kolejny przypadek...pistolet nie wypalił. Strzelec złapał za zamek próbując zlikwidować zacięcie, tymczasem agent wykorzystując osłupienie „Mściciela” wypadł z bramy i biegiem skierował sie w kierunku Kamila. „Długi” ruszył za nim cały czas siłując się z pistoletem.
-Ucieka- wrzasnął dziko.
Kamil patrzył jak agent coraz bardziej zbliża się do niego. Kiedy był już dwa kroki od niego wyjął rewolwer i z wysokości brzucha strzelił do biegnącego. Ten siłą rozpędu zrobił jeszcze dwa kroki i runął wprost pod nogi Kamila. Chłopak odsunął się krok do tyłu, naciągnął kurek i pochylając się nad agentem przyłożył mu prawie lufę do klatki piersiowej i pociągnął za spust jeszcze raz. Ciało agenta podskoczyło i opadło bezwładnie na bruk.
W tym momencie, był już przy nich „Długi”
-To gnida, mało brakło...- szybko przeszukał kieszenie trupa, wyjął jakieś dokumenty i pociągnął za sobą Kamila.
-Szybko, za mną- zakomenderował- i schowaj broń.
Wpadli na sąsiednie podwórko, tam wrzucili broń do torby łączniczki, Długi rzucił kilka poleceń do zebranych ludzi, wszyscy odebrali swoje dokumenty i przez przejście między budynkami wyszli na sąsiędnią ulicę rozpraszając się momentalnie.
Tutaj, życie nie było niczym zakłócone. Jakiś rikszarz wydzierał się na dorożkarza, ktoś coś im próbował sprzedać ale „Długi” prowadził Kamila za łokieć nie pozwalając na żadną zwłokę.
- Cholera- zaczął „Długi”- blisko było- tamten osioł zamiast strzelać przyglądał się,
  przyglądał się, rozumiesz? Kozia dupa a nie „Mściciel”.Dobrze , że ty tam byłeś- popatrzył na Kamila z uznaniem- a kto ty jesteś?
- Kamil, znaczy „Chłodny”
-„Chłodny”? Dobre pseudo- zauważył „Długi”- faktycznie byłeś chłodny- uśmiechnął się.
- To od nazwiska- chciał wyjaśnić Kamil ale „Długi” przerwał mu.
- Ja jestem Andrzej. Teraz się rozdzielamy, idź spokojnie do domu, spotkamy sie niebawem.
   Nie zapomnę o tobie „Chłodny”- uśmiechnął sie po raz kolejny- uratowałeś mi tyłek. Cześć!

Kamil kładł się spać i zastanawiał się czy będzie mógł usnąć. Czy nie bedzie widział oczu, twarzy tamtego człowieka..Czy nie tak jak w książkach, do końca życia będzie go prześladował  obraz zabitego człowieka? Zabitego przez niego, tylko przez niego!  Próbował nawet przywołać widok jego twarzy ale co dziwne zupełnie nie pamiętał. Nawet nie zauważył kiedy usnął.
A rano po przebudzeniu nie pamiętał nic co mogłoby być jakimkolwiek złym snem, zmorą.
„Spałem snem sprawiedliwego”- uśmiechnął sie sam do siebie.

Po tej akcji był awans na  stopień wyżej i zauważalne okazywanie mu większego szacunku przez kolegów. Parę dni później upomniał się o niego „Długi”. Spotkali się przy jakiejś okazji i „Długi” zaproponował mu uczestnictwo w akcjach które on miał przeprowadzać. Kamil zgodził się od razu.

Akcji na przestrzeni kilku miesięcy było kilka. Faktycznie „Długi” zawsze jego wybierał jako osobę która ma go bezpośrednio wspierać w wykonywaniu wyroków. Strzelali zawsze razem chociaż to „Długi” zawsze wypowiadał wyrok śmierci i oddawał  pierwszy strzał.
Czasami czekając na akcje rozmawiali, śmiali się jak gdyby ich celem nie było pozbawienie jakiegoś człowieka życia a tylko jakiś dziwny rodzaj gry, podchodów.

To miała być ich czwarta akcja. Trudna bo wyrok wydano na młodą kobietę. Zadawała się z niemieckimi oficerami i udowodniono, że wsypała dwóch chłopaków którzy kupowali od Niemców broń.
Akcja miała być przeprowadzona w mieszkaniu dziewczyny. Dopiero za drugim razem dowódca dał znak, że mogą wchodzić. Mieli dorobione klucze dzięki dozorcy, więc zakoczyli ją w samej halce przed lustrem w pokoju.
Zanim się odwróciła stali już dwa kroki od niej z wyciągniętymi pistoletami.
„Długi” właśnie zaczął:
- W imieniu....- kiedy dziewczyna przerwała mu gwałtownie:
- Kamil?
- Zosia?- Kamil z zaskoczenia aż opuścił broń.
„Długi” popatrzył na nich z zaskoczeniem.
- Co jest? Znasz ją? Chłodny?
- Znam. Wychowywaliśmy się razem- odpowiedział Kamil- mieliśmy domek w Skolimowie i   
  Zosia, znaczy ona tam mieszkała więc...-zawiesił głos...- zostawisz nas samych?
„Długi” popatrzył się na niego długo i uważnie.
- Wyjdę przed dom. Na kwadrans. Tylko nie zrób nic głupiego „Chłodny”, rozumiesz?

Kiedy zostali sami, dziewczyna ciężko siadła na krześle. Kamil siadł na przeciw patrząc ze zdziwieniem na trzymany w ręku pistolet.
- Zosia...co się dzieje? Czy to prawda, że ty z niemcami?
- A co? Co miałam zrobić? Dom się spalił, rodzice albo zabici albo gdzieś za granicą. Co
  miałam zrobić?
- Jezu...trzeba było przyjść, dać znak...
- I co? Po co? Miałam błagać o pomoc? Radzę sobie. Dzięki Milerowej, prace dostałam w
  magistracie, Milerowa zaświadczyła, że jej kuzynką jestem więc volksliste podpisałam,
  potem poznałam Helmuta....
-Ale to Niemiec !
- I co? Nie pamiętasz, że, wuj Arnold też Niemiec? Jabłka i gruszki od niego dostawałeś, na
  jego koniu się uczyłeś jeździć, on nas uczył niemieckiego, angielskiego,
  wierszy,piosenek.....Wtedy był dobry?
- Zosia, ja rozumiem ale wydawać naszych...
- Jak wydawać? Nigdy nikomu nic nie wydałam!!!- żachneła się mocno-. Żę chce normalnie
  żyć? Iść do restauracji, założyć sukienkę, potańczyć? Za to mnie chcecie zabić?
  Zwariowałeś?
- Nie ja zwariowałem. I nie ważne kto. Przyszliśmy tu zabić zdrajczynie- rozumiesz? Mamy
  na ciebie wyrok, wydany przez sąd.
- Mam gdzieś taki sąd. Ja chce normalnie żyć a nie bawić się w wojnę. Wojna zakończona.   
  Przegraliście. Kamil trzeba nauczyć się z tym żyć.
- Przegraliście czy przegraliśmy?
- Wy przegraliście, to nie moja wojna....
- Posłuchaj- przerwał jej mocno- za moment wróci tu „Długi” i rozwali cie, nie ważne jak  
   postrzegasz wojnę, rozumiesz to? Rozumiesz?
Dziewczyna umilkła i opuściła głowę ale po chwili podniosła oczy.
- Pomożesz mi Kamil? Pomożesz? Wystarczy, że im powiesz, że to nie prawda, że jestem  
  dobra....albo zamknij drzwi, obroń mnie, za pół godziny będzie tu Helmut, on mnie nie da  
  skrzywdzić a tobie się odwdzięczy- zobaczysz...
- Zwariowałaś?- Kamil aż podskoczył- mam cię ochraniać przed swoimi dla Niemca?
- No to wytłumacz im....
- Co? Mam odwołać wyrok śmierci bo cię znam?...
Drzwi otworzyły się i zobaczyli jak ostrożnie wchodzi „Długi” Zobaczył dziewczynę i wyraźnie odetchnął. „Myślał, że dałem jej uciec”-pomyślał Kamil.
- Już?- pytanie było skierowane tylko do Kamila.
- Poczekaj- Kamil znowu spojrzał na Zosię.
- Jak się nazywa ten Niemiec?
- Helmut.
- Helmut co?
- Grossig.
Kamil popatrzył na „Długiego”
- Rozumiesz? Za parę minut będzie tu Grossig. Możemy go mieć..
- Jak to mieć?- Zosia zaniepokoiła się.
- Zamknij się- Długi krótko uciął jej zdanie- Grossig – powtórzył w zamyśleniu.
-Odpowiedzialny za spalenie i wymordowanie paru wsi, za kilka egzekucji na Woli- zachęcał Kamil.
- A ona?- Długi popatrzył na bladą dziewczynę.
- Długi...to Grossig, ona przy nim to jak kot przy koniu.....Ona to mój problem.
- Wiesz czym ryzykujemy? Wiesz, że rozkazy....Wiesz, prawda?
- Wiem Długi, wiem...ale przyznaj warto chyba co?
Chłopak zamyślił się na chwilę.
- Dobra..raz kozie śmierć- uśmiechnął się- on przyjeżdza sam- popatrzył na dziewczynę?
- Nie, z kierowcą.
- Kierowca czeka?
- Jesli gdzieś jedziemy ale z reguły zostawia Helmuta i  przyjeżdza po nas poźniej...-jej głos był prawie niesłyszalny.
-Chłodny, idę do chłopaków, powiem co i jak przeorganizuję ich a ty...załatw to co trzeba...... ufam ci Kamil- chyba pierwszy raz wymienił jego imię. Odwrócił się i zniknął za drzwiami
Dziewczyna podniosła się z krzesła.
-Kamil, nie możesz im pozwolić, on jest dla mnie dobry....
-Przestań!- przerwał jej- masz wybór: ty albo on. Rozumiesz to? Więc wybieraj.
Zosia ciężko opadła na krzesło. Podniósł ją za ramię i zaprowadził do drzwi łazienki. To było małe pomieszczenie z imitacją zlewu zrobioną z miski.
- Zostań tu, bądź cicho, nie zapalaj światła...
-Ale co ze mną będzie?- zapytała cicho- jak się wytłumaczę?
-Wytłumaczysz? Komu? Niemcom? Nie radzę ci czekać do tłumaczenia- popatrzył na nią zdziwiony- siedź i czekaj aż nie przyjdę- rozumiesz?
Zamknął drzwi i popatrzył na zegar. Zostało im jakieś dziesięć minut. Zza drzwi wyłonił się „Długi”.
-Wszystko gotowe. Chłodny...albo nas rozwalą albo dostaniemy medal- uśmiechnął się jakoś smutno- jak to robimy?
- Ja czekam wewnątrz, ty piętro wyżej. Z okna zobaczysz czy już jest. Zaskoczę go więc nie będzie miał szans.... ale w razie czego będziemy go mieć z dwóch stron. Nie ucieknie nam.
Długi skinieniem wyraził aprobatę.
-Wejdę chwilę po nim. A co z nią- ściszył głos?
-Długi...to moja prawie rodzina...
-Jezu....powiemy, że z nami współpracowała, że to ona nam go wystawiła...sam nie  
 wiem...medal albo czapa- znowu się uśmiechnął. – spadam na schody.
Kamil założył na gramofon płytę i nakręcił sprężynę. Chropowaty damski głos wypełnił mieszkanie niemiecką piosenką.
Chłopak ustawił krzesełko na wprost drzwi i usiadł na nim trzymając pistolet na kolanie przed sobą.
Usłyszał otwieranie drzwi i głos:
- Zosza?
- Ja, ja- zmodulował głos udając kobietę i popatrzył na przystojnego blondyna który wyłonił się za futryny. Był ubrany w elegancki jasny płaszcz w ręku trzymał kapelusz . Stali na przeciw siebie. Niemiec szybko podniósł rękę na wysokość pasa gdzie zwykle znajdowała się kabura ale nie znalazł tam broni. Kapelusz poturlał sie po podłodze.
- Sie könnte in einer Uniform kommen - powiedział  Kamil i strzelił mu prosto w klatkę piersiową. Helmut Grossig upadł ciężko do tyłu. Drugi strzał oddał już do leżącego „Długi” który pojawił się jak zjawa. Schylił się przy Niemcu i obszukał go szybko
- Patrz, tylko portfel, klamki nie nosił- tochę ze smutkiem skomentował.- Ale liczę, że
  kierowca miał, chłopaki go mieli zatrzymać. Zjeżdżamy. Powiedz tamtej,- podniósł głos tak żeby mieć pewność, że dziewczyna go słyszy- żeby uciekała, niech się zapadnie pod ziemię
  bo jak ją spotkam jeszcze raz...Bóg mi świadkiem....- zawiesił złowróżbnie głos.
Schowali broń pod kurtki i wyszli na klatkę. Nic się nie działo. Zaczęli powoli schodzić nasłuchując uważnie.
Kamil nagle stanął i rzucił do kolegi:
-Poczekaj na mnie na dole, minuta- dorzucił widząc jego naglący wzrok.
Kiedy wszedł do mieszkania znalazł Zosię miotającą się między szafą a wielką walizką leżącą na łóżku. Zobaczyła go i stanęła zdziwiona przyciskając do piersi naręcze różnych ciuchów.
Kamil spojrzał jej w oczy i podniósł broń. Huk po raz kolejny wypełnił pokój. Dziewczyna opadła na podłogę nie wypuszczając ciuchów.
Kamil pochylił się nad nią.
-   Auch aus Steinen, die einem in den Weg gelegt werden, kann man Schönes bauen **- powiedział do gasnących oczu.

Zosia także nigdy mu się nie przyśniła.


*Mogłeś przyjść w mundurze
**”Także z kamieni, które położono komuś na drodze, można zbudować piękno”. Goethe.

03.2014

1 komentarz:

  1. Pamiętam kiedy po raz pierwszy przeczytałam to opowiadanie ( U Dorki w "Kafejce", Ty zapewne nie pamiętasz), zadałam wtedy pytanie , dlaczego Kamil zastrzelił Zosię. Nie rozumiałam, podeszłam do opowiadania, jak zresztą do wszystkich Twoich opowiadań, bardzo emocjonalnie. Teraz, po latach zrozumiałam, inaczej patrzę na to, inaczej podchodzę do Twoich opowiadań. Bardzo dobry tekst, a świadczy o tym to, że go zapamiętałam.

    OdpowiedzUsuń

Howerla

 Nie śniła mi sie Howerla I nie śnił mi sie Pikuj Nie śniło mi sie brodzenie w chmurach ani rosa płaczącą na butach. Nie śniły mi sie skręco...