piątek, 27 kwietnia 2018

PAPROC cz1.

"PAPROC cz1."


No, w zasadzie…to nie wiadomo skąd on się właściwie wziął.
Znaleźli go stary Janiak z synem. Wracali wozem z wyrębu wioząc jak zwykle kilka karpin które zimą do pieca trafiały, mimo, że kopciły niemiłosiernie za co ludzie na Janiaku psy wieszali.
Janiak mówił, że tamten siedział w paprociach i tak się jakoś na nich dziwnie patrzył, że koń sam się zatrzymał.
Stary znał tu wszystkich mieszkańców więc dziwne mu się zdało, że jakiś nie młody już osobnik w paprociach siedzi jak nie przymierzając krasnal jakiś. Gadał do niego stary, gadał i młody Janiak ale obcy ani słowa do nich…tylko uśmiechał się leciutko.
To i wzięli dziwaka na wóz bo już zmierzchało a nie po ludzku kogoś na noc w górach zostawić.
Nie wiadome było czy to Polak, Czech, Słowak, Bojek, Łemek, Ukrainiec, Białorus…Byli i tacy co mówili, że Rumun ale obcy miał jakieś blado niebieskie oczy co ponoć u Rumunów nie występowały.
Zresztą skąd by i nie był różnicy nie było bo i tak słowa od niego nikt nie uświadczył.
Mówili na niego Paproć, przez te paprocie właśnie, w których go znaleźli, potem jakoś „ć” zniknęło i zrobił się Paproc. Jedni mówili, że to od paprocha co to nim wiatr w życiu pomiata, inni, że Paproc bo nic w życiu dobrego nie zrobił a tylko coś pewnikiem spaprał.
Już to pierwsze lepsze bo nikt nigdy dowodu nie miał, że Paproc coś spaprał. Zresztą jak mógł coś spaprać skoro nic w sumie nie robił?
Co niektórzy młodsi śmiali się, że to „Jańco Wodnik” bo niby w filmie jakimś podobnego do niego widzieli. Że niby włosy podobne i broda ale tamten filmowy jakiś stary był a Paproc choć z daleka staro wyglądał bo włosy już jakby siwe to lico jakieś takie miał niestare. No, trudno to jakoś było zrozumieć i wytłumaczyć ale z twarzy na starego to nie wyglądał.
Zresztą, jaki on Wodnik skoro, wody chyba nawet nie lubił…. Nikt nigdy nie widział, że Paproc coś pił, a już, że się mył ? No skąd! Chociaż co dziwne myć się jakoś musiał bo przecież jak stary Matela myć się przestał bo twierdził, że go brud przed chorobami obroni to ludzie zaczęli jego dom z daleka obchodzić taki odór wytwarzał. Coś w tym brudzie ochronnym jednak musiało być, bo jak Madzikowa, Mateli zapowiedziała, że go śmierdzącego do sklepu nie wpuści to się stary Matela umył, do sklepu poszedł, zakupy zrobił a dwa tygodnie później umarł. Czyli, że zbytnia czystość jednak Mateli nie posłużyła. A Paproc niby się nie mył a odoru nie było. Chyba nawet jakoś tak jabłkami pachniał.
Nikt też nie widział, żeby on coś jadł, chociaż na początku znosiły mu baby jakieś smakołyki, nawet nie żeby z miłosierdzia ale, żeby zobaczyć jak Paproc je, żeby potem innym się pochwalić, że ” mojego pasztetu to spróbował, bo mój pasztet najlepszy”. A on ani pasztetu, ani chleba, ani nawet tego jabłka co w zasięgu ręki wisiało…No nic….
Interesowało się nim przez chwilę jakieś urzędnictwo ale ponieważ Paproc nic od nich nie chciał to i od niego nic urzędy też nie chciały.
Popawa, policjant z Czarnego wpadał czasami na początku i wypytywał czy aby Paproc czasami dwa dni wcześniej nie zniknął na parę godzin bo ze starego PGR ktoś dachówkę ściągnął, albo owieczka gdzieś zniknęła ale śmiali się Popawie ludzie prosto w twarz, że na głowę upadł. To i przestał Popawa przyjeżdżać bo dla władzy niedobrze jak służbowe sprawy ludzi do łez bawią.
Upodobał sobie Paproc ławeczkę koło jabłoni i tak na tej ławeczce siedział.
No, siedział normalnie. Ani specjalnie krzywo ani specjalnie prosto. Ot jak wszyscy. Tyle, że ileż można siedzieć? Przed każdą chałupom ławeczka stoi i popołudniami miło na takiej usiąść z sąsiadem i pogawędzić. Ale, żeby cały dzień siedzieć? Już o robocie nie wspomnę ale kiedy się napić? Za krzaki wejść? A Paproc nic, tylko przyglądał się a to ludziom, a to zwierzętom, a to chmurom… Wilichowa o nim żartem mówiła, że we wsi kapliczka nie potrzebna bo on jak ten Świątek Frasobliwy wygląda. Na noc chyba do starej chaty po Chrostowej właził, bo na ławce go nie było a w chacie niektórzy słyszeli w nocy jakieś szelesty.
Kiedy pierwszej zimy zniknął, ze dwa dni go szukali wszyscy ze wsi, bo myśleli, że się przed zimą gdzieś próbował ukryć i że ta zima go dopadła i zamroziła. Ale nie znaleźli, pomyśleli więc, że uciekł, poszedł gdzieś gdzie cieplej i chociaż dziwne się ludziom to wydało, bo we wsi było kilka miejsc gdzie Paproc mógłby spokojnie przezimować.. choćby i chata Chrostowej, pusta ona była ale nawet niespecjalnie zniszczona bo jak Chrostowa umarła, to córka co w Ameryce siedziała od lat tylko jakieś rupiecie rodzinne zabrała a klucz w drzwiach zostawiła i do tej swojej Ameryki szybko wróciła. Tak czy owak Paproc zniknął. Jakoś tamta zima smutna i zła się ludziom wydawała. Niby taka sama jak inne ale jakoś tak gorzej było…Ławeczka zginęła pod śniegiem ale pamięć o Paprocu zniknąć nie chciała. Jakoś tak się ludziska przyzwyczaili, że samo to, że Paproc na niej siedzi wydawało się ludziom jakoś takie…normalne, miłe i potrzebne. I to puste miejsce pod smutną, łysą jabłonką smuciło wszystkich niemożebnie.
Tyle, że jak tylko słońce wiosenne na dobre zaczęło grzać, jabłonka zielonymi listkami się okryła, na ławeczce jak by nigdy nic znowu usiadł Paproc.
Pytali się go ludzie gdzie był, jak przeżył bo przecież zima surowa była ale Paproc jak to Paproc, uśmiechał się tylko i nic nie mówił.
Przyzwyczaili się ludzie do tych zim z pustą ławeczką ale przyzwyczaili się też, że prawdziwa wiosna się zaczyna wtedy jak tylko Paproc na ławeczce zasiądzie.
Na trzecie lato do wsi przyjechała na chrzciny małej Lenki od Mulaków, stara Mirkowa. W sumie stara taka ona nie była, ale stara gadali na nią bo narzeczonego za młodu straciła i tak już starą panną się ostała. No i właśnie stara Mirkowa powiedziała babom, że jej dziadek Borys Sońta opowiadał, że dawniej we wsi od czasu do czasu spotkać można było takiego dziwaka jak Paproc. I, że on wcale nie taki bezbronny jak sie wydawało. Bo mówił Sońta, że w Cichych, bo pono tak na nich dawniej mówili, siła siedzi wielka. Że nic nie mówią tylko słuchają i patrzą. Zaczęły baby gadać, że może to i prawda bo przecież głupich we wsi wielu było i na samym początku co bardziej wyrywny, szczególnie po pijaku zaraz to zaczynał krzyczeć, że trzeba Paproca w paprociach zasadzić. Ale nikt sobie nie mógł przypomnieć, czy ktoś tego spróbował. Nawet syn Kabatowej co już w więzieniu więcej czasu spędzał niż na wolności nigdy na Paproca ręki nie podniósł a znany był z tego, że nikogo się nie bał  i że bitka dla niego to coś jak śniadanie dla innego.
Mówiła Mirkowa, że Cisi pojawiają się wtedy jak coś bardzo złego ma się zdarzyć. Ale Paproc juz przecie trzecie lato na ławce spędzał i nigdy nic złego się nie zdarzyło. No, zdarzyło się rzeczy kilka, bo to Siluk tak się upił, że do rowu co wedle drogi idzie, wpadł i się w nim utopił choć wody było po kostki, młody Matera rękę w krajzegę wsadził i ledwo go lekarze uratowali bo tyle z niego krwi wyciekło, Wicikowa na starość chyba wzrok straciła bo jak sobie zasmażkę z grzybów zrobiła to nawet lekarz potrzebny nie był…No ileś takich rzeczy się zdarzyło, ale żeby to niby miało być bardzo złe? No gdzie tam, wiadomo jak kto głupi to i głupią śmiercią umrze, a Matera to w sumie zadowolony bo rentę od gminy dostał i teraz to już może pić i martwić się niczym nie musi. A, że druga ręka została to i czasami nawet pomocny bywa. Toteż o tym bardzo złym czymś jakoś ludzie myśleć nie chcieli. Stara Mirkowa zaraz po chrzcinach pojechała a Paproc jak na ławce spokojnie siedział tak siedział.
Ale przyszedł wrzesień…..

2 komentarze:

  1. Jadwiga Felczyńska13 września 2020 11:07

    Minęło trochę czasu i dokończenia opowiadania nie ma. Wygląda na to, że porzuciłeś pisanie, a żal. Twój "Leśny" siedzi we mnie do dzisiaj. Miałam wielką nadzieję, że Twoje opowiadania ukażą się drukiem, ale nie chciało Ci się starać o to. "Kafejki" u Dorki już też nie ma. Wszystko się kończy, dobrze, że jesteś tutaj i że mogę poczytać, wracać do opowiadań i przyznaję, że czekałam na dokończenie Paproca, ale teraz wiem, że nic z tego. Po prostu porzuciłes pisanie. Pozdrawiam Yamato, jeśli jesteś na FB, odezwij się. Gaja/Jadwiga Felczyńska

    OdpowiedzUsuń
  2. Przyszedł wrzesień...(i październik).Wiosną zaś czeka na Paproca ławeczka...i czytelnicy 😍 No a może tej zimy zostanie we wsi?

    OdpowiedzUsuń

Howerla

 Nie śniła mi sie Howerla I nie śnił mi sie Pikuj Nie śniło mi sie brodzenie w chmurach ani rosa płaczącą na butach. Nie śniły mi sie skręco...