piątek, 27 kwietnia 2018

POKUTA

"POKUTA"



To może być on. Pora się zgadza, teren też. Czy to możliwe? Już kilka razy wydawało mu się, że jest, blisko ale zawsze trafiał albo na złodzieja albo na jakiegoś męta. Zresztą teraz też nie ma pewności. Kiedyś nawet obezwładnił jakiegoś gościa, ale okazało się, że to złodziej mający ochotę na torebkę jakiejś przechodzącej kobiety. A ten.... Czaił się. Chował w miejscu, w którym trudno było go dostrzec komuś, kto wieczorem śpieszy się do domu. Teraz obaj będą czekać. I jeśli to morderca to on Marek Poch tym razem go dorwie. Ile czasu minęło? Sześć lat? Nie! Siedem! Siedem długich lat. Więc teraz parę godzin nie stanowi różnicy. Był strasznie ciekawy czy go zna? Czy morderca mieszka gdzieś w tej dzielnicy? Może kiedyś rozmawiali? Mijali się gdzieś? Może jego zdjęcie Poch miał w swoim archiwum? Może ma też jego teczkę? A może to jednak nie morderca? Może jakiś pijak oparł się o mur i przysypia? Czy to możliwe żeby przez zupełny przypadek... Cień, w który wpatrywał się się- drgnął. Poch także mocniej przylgnął do ściany. Wiedział, że jest niewidoczny, ale gdyby w jakikolwiek sposób się zdradził... Druga taka szansa się może nie powtórzyć. Szary kształt zniknął zza węgłem. Marek puścił się biegiem próbując zachować jak najciszej. Ostrożnie wychylił się i zobaczył mężczyznę pochylającego się nad kimś. Kobieta- pomyślał Poch i poczuł falę gorąca, która zalała go gwałtownie. Teraz spokojnie! W jego ręce tkwił już paralizator. Baterie sprawdzał, co dzień, więc wszystko musi się udać! Musi go dostać! Musi! Za to wszystko, co... Poch wychylił się zdecydowanie i wycelowawszy paralizator w plecy faceta nacisnął przycisk. Suchy trzask i dwie metaliczne nitki mocno wbiły się w cel. Trafiony człowiek jakoś nienaturalnie mimo pochylenia wyprężył się a po chwili upadł jak podcięty. Poch trzymał przycisk dłużej niż powinien, ale patrząc na lekko drgające ciało odczuwał wyraźną przyjemność. Z żalem oderwał palec od przycisku, wyrwał z ciała elektrody, schował paralizator i pochylił się nad kobietą. Powinna być nieprzytomna, ale żywa. Morderca zawsze najpierw je ogłuszał a dopiero potem...
Faktycznie na jej głowie wyczuł wyraźnego guza. Przyjrzał jej się dokładniej. Kliche. Tak się nazywała. Pracowała w sklepie spożywczym. Znał ją, bo jej mąż miał u niego teczkę. Jak większość. Delikatnie potrząsnął leżącą.
      - Proszę pani! Proszę otworzyć oczy. Proszę pani!
Kobieta wydała z siebie dziwny dźwięk i powoli podniosła powieki. Odruchowo sięgnęła ręką do głowy.
-          Co się stało? Moja głowa...
-          Została Pani uderzona w głowę. Czuje się pani lepiej? Proszę spróbować się podnieść.
-          Kręci mi się w głowie. Co się stało?
Ostatnie słowa wypowiedziała już tonem, w którym wyraźnie czuć było już strach. Zauważyła leżącego bez ruchu mężczyznę.
-          Co się stało? Kim pan jest? Kto to?
-          Proszę się uspokoić! Szła pani z pracy? Prawda? Została pani uderzona przez tego człowieka a ja... Panią uratowałem. Dojdzie pani do domu? Poradzi pani sobie?
-          Czy to jest?.. On? Pan z policji?
-          Chyba tak. To chyba Pers. Proszę teraz posłuchać uważnie: Pójdzie pani do domu i z domu zadzwoni pod ten numer z tej kartki. Człowiekowi, który odbierze powie pani, że historyk ma Persa. Zapamięta pani? Historyk ma Persa! I, że jeśli to on to dostaną  sygnał ode mnie. Rozumie pani? Mają czekać na mój sygnał.
-          Rozumiem. Powtórzę. Kim pan jest? Zna go pan? On żyje?
-          Żyje. Jestem... historykiem. Proszę już iść.


*  *  *
      Mężczyzna otworzył oczy i spróbował unieść rękę. Ta jednak nie reagowała. Z trudem podniósł głowę. Mimo otaczającego go półmroku zobaczył, że leży przywiązany a raczej przypasany do jakiegoś stołu. I to mocno. Nie mógł wykonać żadnego ruchu.
-          Halo! Jest tu ktoś? Halo?
Pomieszczenie musiało być spore, bo pogłos był wyraźny. Gdzieś coś się poruszyło i prosto nad jego głową zabłysły światła. Odruchowo przymknął na chwilę oczy, ale znowu usłyszał jakieś szelesty i podniósł głowę raz jeszcze. Zbliżał się do niego starszy mężczyzna. Schylił się na chwilę niknąc z oczu, ale powód zniknięcia zaraz się wyjaśnił. Płaszczyzna, do której przymocowane były krępujące go pasy zaczęła zmieniać położenie. Teraz mógł patrzeć przed siebie nie podnosząc głowy.
-          Kim pan jest? Co tu się dzieję? Czemu jestem związany?
Pytania jakby nie docierały do mężczyzny, który pojawił się w polu widzenia z krzesłem. Ustawił je na przeciw i siadł, wpatrując się w związanego.
-          Co pan sobie wyobraża? Czemu jestem związany? Wie pan, czym to grozi? Pozbawienie kogoś wolności?
-          A życia? Co grozi za pozbawienie życia?
-          Proszę mnie uwolnić! Zaszła tu jakaś pomyłka!
-          Tak? Proszę posłuchać. Uważnie. Myślę, że jesteś mordercą. Persem. Masz dwa wyjścia: jeśli za trzy minuty nie udowodnisz mi, że mam rację zabije cię. Mówi się trudno za daleko to zaszło. Jeśli jednak przekonasz mnie, że Pers to ty, obiecuję ci, że oddam cię policji. Żywego! Czas start.
-          Pers? Proszę nie żartować! Ja chciałem pomóc kobiecie, która leżała na ulicy! Nie zrobiłem nic złego. Pomylił się pan! Jestem prawnikiem, adwokatem a nie jakimś Persem! Proszę zadzwonić, sprawdzić...
Siedzący mężczyzna powoli wstał i wyjął z kieszeni mały pistolet. Przeładował i powoli zbliżył się do przywiązanego. Głos płynnie przeszedł w krzyk:
-          Proszę tego nie robić! Ratunku! Na pomoc!
Wystrzał zabrzmiał jak suchy głośny trzask. Prawnik raptownie zamilkł.
-          To, żebyś wiedział, że to nie blef i że nikt cię tu nie usłyszy. Jesteś Persem?
-          To absurdalna pomyłka! Mogę to udowodnić! Mam rodzinę...
-          Nie masz rodziny! Jesteś sam panie Łac! I nic już nie udowodnisz!
-          Skąd pan mnie zna? Zaraz! Proszę...
Lufa pistoletu dotknęła czoła a palec powędrował na spust.
-          Zaraz! Nie jest pan z policji? Zaraz! Obiecał pan, że...
-          Nie jestem z policji i obiecałem, że jeśli się przyznasz oddam cię im żywego.
-          Jaką mam gwarancję?
-          Żadnej. A jaki masz wybór? Ostatnia szansa...
-          Dobrze. Dobrze! Wierze panu. Ja jestem Persem! Proszę nie strzelać!
-          Udowodnij mi to! Pierwsza ofiara? Co było z nią nie tak? Czym się różniła?- lufa mocniej naparła na czoło.
-          Oko! Nie miałem wtedy plastra i nie wyszło tak jak chciałem...Przestań! Proszę!
Pistolet zniknął w kieszeni a jego posiadacz wrócił na krzesło.
-          To na pewno było pierwsze morderstwo?
-          Czemu pan to robi? Kim pan jest? Jeśli nie jest pan z policji...
-          Zawsze mogę wyjąć pistolet jeszcze raz. Chcesz?
-          Naprawdę nie jest pan z policji?
-          Nie. Jestem nauczycielem. Historykiem.
-          Czemu pan to robi?
-          Dojdziemy do tego. Teraz odpowiedz na moje pytanie: twoja pierwsza zbrodnia?
-          Obiecał pan! Odda mnie pan w ręce policji? Tak?
-          Tak. Oddam. Wiec?
-          Pierwsze było wcześniej. W innym mieście. I przez przypadek.
-          Nazywał się Gryl. Tak?
-          Tak. Skąd pan wie? I skąd mnie pan zna? Nie mam przy sobie dokumentów.
-          Dużo wiem. I wszystkiego się dowiesz. Ale na razie ty mi opowiesz o Grylu. O swoim pierwszym morderstwie. No panie Łac. Prawda i tylko prawda!
Łac próbował jeszcze negocjować, ale widok pistoletu pomógł mu odzyskać pamięć. Poch słuchał spokojnie, od czasu do czasu przerywał zadając pytanie. Głos prawnika uspokoił się i kilkunasto- minutowa rozmowa przypominała raczej pogawędkę starych dobrych znajomych, mimo, że treść była raczej niezbyt przyjemna. Dopiero pytanie „Czemu?” dłuższą chwilę zostawało bez odpowiedzi.
-          Czemu? – Poch powtórzył- Czemu to robisz?
-          Nie wiem. To silniejsze ode mnie. Już wydawało mi się, że się od tego uwolniłem, ale potem znowu...
-          Czemu?
-          Chyba... Dawałem życie jako prawnik i chciałem sprawdzić czy druga strona jest... inna?
-          Czyli dla zabawy? Dla gierki? Zabijałeś z ciekawości?
-          Nie to nie tak! Zabawa? Może z policją, prasą...Nie wiem. Nie umiem powiedzieć. To było silniejsze. Chyba...
-          Dosyć. Zaraz się porzygam. Już nic lepiej nie mów.
Cisza bardzo raniła Łaca. Chwilę później nie wytrzymał:
-          A może teraz pan mi powie?
-          Co?
-          Kim pan jest? I czemu mnie pan złapał?
-          Mówiłem. Jestem nauczycielem. Uczę historii. Tylko, że od dawna jestem złym nauczycielem. Kiedyś było inaczej. Kiedyś nie to cieszyło. Ale znalazłem sobie inne... hobby. Ciebie. Persa. Wycinałem wszystko, co o tobie napisano, poznawałem ofiary, ich życie, rodziny, okoliczności śmierci. Kupowałem wiadomości od dziennikarzy, policjantów i świadków. Sprawdzałem wszystko. Nawet najbardziej wątpliwe i  głupie ślady. I nic. Byłeś jak duch. Nawet policja miała mnie dosyć. Pamiętasz swoją przerwę? Tylko ja wiedziałem, że wrócisz. Że znowu zaczniesz zabijać. A skąd ta przerwa?
-          Miałem wypadek samochodowy a potem chciałem przestać, ale...
-          Nie mogłeś. Wiem. Ja też nie mogłem. Kiedy wszystko zawiodło zmieniłem taktykę. Jadłem obiad w szkole i wyruszałem na patrol. Resztę dnia poświęcałem na chodzeniu ulicami, robieniu zdjęć mieszkańcom, przechodniom. Każdemu, kto wydał mi się podejrzany. Potem zakładałem im teczkę i poznawałem ich. Dokładnie. Gdzie pracują i mieszkają, z kim śpią, kogo i z kim zdradzają, czym się interesują i jakie mają alibi. Mam całe mieszkanie teczek. Twoją też. Łaziłem kiedyś za tobą, ale nic nie znalazłem. Ale to też nie pomogło, więc jeszcze raz przeanalizowałem miejsca morderstw, adresy ofiar i zacząłem patrolować ulice. Pięć lat! Już prawie wątpiłem, że cię dostanę a tu taka nagroda! Pers!
-          Czyli to przypadek? Żadna zorganizowana akcja? Brak podsłuchów? Przypadek?
-          Tak! Czy to nie śmieszne? Przypadek. Tak jak twoje pierwsze morderstwo. A może nie ma przypadków?
-          Czemu tak się pan zawziął? Jestem bogatym człowiekiem, myślę, że potrafię się zrewanżować, jeśli mnie pan puści. Już pan nie będzie musiał pracować.
-          I tak nie będę pracował. Pytasz, czemu tak się zawziąłem? Bo widzisz, w trakcie swojej zabawy zabiłeś kogoś, kogo bardzo... kochałem. Osobę, która dawała mi... Dla której żyłem. I właśnie wtedy przestałem żyć. Tylko nienawiść, myśl, że kiedyś cię dorwę dawała siłę na każdy kolejny dzień. Nigdy nie myślałem, że to uczucie może tak człowieka nieść. Dziwne? Ponoć nienawiść zabija a mnie dawała życie?
-          Przepraszam...
-          O! To dobre! Przepraszasz? No to nie ma sprawy! Uwolnić cię? Ty skurwielu! Przepraszasz? Wiesz jak kurewsko męczy życie bez celu? Bez sensu? Wiesz?
-          Przecież nic straconego! Ja wszystko wynagrodzę! Mam tyle pieniędzy, że do końca życia będzie pan opływał w dostatki. Na pewno znajdzie się jeszcze kobieta, którą pan pokocha! Ja wszystkiego dopilnuję! Zadbam o wszystko!
-          Już zadbałeś! Jeszcze chwila i powiesz, że życie jest piękne! No jak? Jest?
-          Może być! Wszystko, czego pan zapragnie...
-          A tyle wspaniałych chwil odebrałeś tylu ludziom... Zwrócisz to?
-          Ich rodzinom! Wszystko wynagrodzę! Obiecuję!
-          Tylko, że ja ci coś nie wierzę. I nie uwierzę.
-          Proszę uwierzyć! A... czy tamta obietnica o oddaniu mnie policji to... prawda?
-          Nie musisz się obawiać! Nie zabiję cię.
-          Jeśli mnie pan odda policji to... no wie pan... jestem prawnikiem... mam kolegów prawników....
-          Kto będzie chciał cię bronić? Zwariowałeś?
-          Wszyscy najlepsi! To wyzwanie! Zresztą o kilku wiem parę ciekawych rzeczy wiec... nawet gdyby nie chcieli... a ja? Udowodnimy, że byłem niepoczytalny w czasie... tamtych wydarzeń...
-          Zbrodni chyba!
-          Tak. Zbrodni. Posiedzę trochę w szpitalu, potem ozdrowieję i po wszystkim. A jeśli mnie pan wypuści, ja wszystko naprawię! Mam naprawdę dużo pieniędzy!
-          Pieniądze... zwróć mi to, co zabrałeś. Potrafisz?
-          A z drugiej strony? Proszę pomyśleć. Dałem panu wspaniałą miłość...
-          Ty mi dałeś?
-          Proszę posłuchać. Gdyby pan żył z tą osobą, miłość by minęła. Jak wszystkim. Potem to już, szacunek, przyzwyczajenie a w większości przypadków kończy się to rozwodem. Widziałem mnóstwo takich par. Kiedyś gotowi walczyć z całym światem, potem walczą, ale ze sobą o kanapę, telewizor! Dzięki mnie ma pan w sobie obraz najpiękniejszej miłości, jaka mogła się zdarzyć! Gdyby Romeo i Julia żyli ze sobą, kto by znał tę historię?
Poch słuchał tego ze spokojem. Powoli wyciągnął telefon i nic nie robiąc sobie z zaklęć Łaca wcisnął kilka przycisków. Glos po drugiej stronie odezwał się błyskawicznie:
-          Gdzie pan jest? Ma go pan? To Pers? Żyje?
-          Witam inspektora! Proszę słuchać: skrytka numer 176, poczta główna. Klucz w kopercie w kiosku. Poda pan swoje nazwisko. I weźcie ze sobą karetkę.
-          Proszę nie robić głupstw, bo...
Dalszego ciągu już nie słuchał – wyłączył się. Popatrzył na szarą twarz mordercy.
-          Co ci? Źle się czujesz?
-          Po co ta karetka? Przecież pan obiecał...
-          Obiecałem, że cię oddam policji. Żywego. Tyle. Ale sprawiedliwość, zemsta czy jak to nazwać musi być. Mamy jakieś półgodziny. I obiecuję, że dobrze je wykorzystam.
-          Co pan chce zrobić? Za wszystko pan odpowie! Ja się wszystkiego wyprę! Powiem, że mnie pan porwał...
-          Przyznałeś się do Gryla...
-          Zaprzeczę! Nie masz żadnych świadków...
-          Widzisz za tobą stoi magnetofonik. Taki cyfrowy. Świetnie nagrywa. Podałeś takie szczegóły...
-          Powiem, że kazałeś mi czytać, że to od ciebie te szczegóły. Mnie nic nie udowodnią...
-          To już nie ważne! Nikogo nie skrzywdzisz! Już nigdy!
-          Odpowiesz za to! Zobaczysz tak ich omamie, że...
-          Uważaj! To też się nagrywa. A teraz ci powiem, co cię czeka... Amerykańskie filmy nauczyły ludzi, że największą karą dla złoczyńcy jest śmierć. Głupie prawda? Strzelasz w głowę i co? To kara? Śmieszne, prawda? Żadnego bólu, chwil na pokutę...
-          Błagam! Co pan chce zrobić?
-          Tym pistoletem, a nie przez przypadek to mały kaliber, przestrzelę ci kostki, kolana, biodra, łokcie, barki...
-          Boże... zwariowałeś?
-          Nie. Ty zwariowałeś a ja cię wyleczę. Myślę, że zanim dojdę do końca już nie będziesz przytomny, więc obiecuję ci, że przeżyjesz. Wiem jak to zrobić, żebyś się nie wykrwawił. Przygotowywałem się latami. A jak już odzyskasz przytomność w szpitalu to czeka cię jeszcze jedna niespodzianka.
Łac wił się, szarpał, wykrzykiwał jakieś przekleństwa a im bliżej Poch podchodził tym mniej zrozumiałe. Ten spokojnie wyjął pistolet, spojrzał na zegarek i przystawił lufę do lewego kolana przywiązanego.
-          Już czas na leczenie. I na początek twojej pokuty. Będziesz miał dużo czasu na myślenie. Dużo wolnego czasu. O tego się nie spodziewałem.
Ostatnie słowa dotyczyły powiększającej się plamy na spodniach mordercy, który wydawał z siebie zupełnie nie zrozumiałe dźwięki, ni to płaczu ni skowytu.
-          Pan Pers zlał się w spodnie ze strachu... Kto by pomyślał? Skup się teraz! Czas rozmyślań nadszedł.
Strzał był bardziej stłumiony niż ten wcześniejszy. I zagłuszył go nie ludzki ryk. Po drugim strzale było już cicho.

*  *  *


Inspektor Makuch wpadł do starej hali pierwszy. Zobaczył siedzącego na krześle Marka Pocha a na dziwnym stole, chyba operacyjnym przypasanego człowieka. Makuch w pierwszym odruchu wycelował w siedzącego, ale zmitygował się, opuścił broń i podbiegł do związanego. Jego ręce i nogi owinięte były zakrwawionymi bandażami.
-          Lekarz! Dawać lekarza! Coś ty mu zrobił? – hala wypełniła się policjantami i ekipą z karetki.- Coś mu zrobił? To na pewno on? Żyje?
-          Żyje.-głos Pocha był spokojny, jakby głuchy- żyje. Jest tylko ranny. Macie tu nagraną cała rozmowę, więc będziecie mieć pewność, że to on.
-          Muszę cię aresztować! Coś ty zrobił? Człowieku!
-          To już nie ważne. Już nic nie jest ważne.
-          Ale po co? W każdym pierdlu daliby mu taki wycisk...
-          Pierdlu? Nigdy by tam nie trafił! Pomyśl! Nikogo już nie skrzywdzi.
-          Teraz może zeznać, że go...
-          Bądź spokojny. Nic nie zezna. – Poch wstał i pozwolił się spokojnie skuć. Inspektor wskazał go policjantom.- Do auta z nim i na komendę. Ale już! I żadnej prasy!
Odwrócił się w stronę stołu gdzie lekarz z pielęgniarzem krzątali się koło rannego.
-          Co z nim doktorze? Wyjdzie z tego? Muszę go przesłuchać!
-          Przesłuchanie na razie trzeba odłożyć. Rany postrzałowe kostek, łokci, biodra, kolan, barku. Już gość sobie nie potańczy. Ale żadna z tętnic nie naruszona. Brak przytomności i krwawi z ust. Chyba z bólu poprzegryzał wargi. Ale na mój gust nic mu nie grozi! Bierzemy go do karetki. Szybko.
Makuch rozejrzał się po hali i ze stołu delikatnie za pomocą foliowej torebki podniósł mały magnetofon. Zatrzymał nagrywanie i schował go. Rzucił rozkaz zabezpieczenia śladów i skierował się w stronę samochodów. Siedział za kierownicą i chciał zamknąć drzwi, ale dopadł do niego lekarz.
-          Inspektorze! Z przesłuchaniem może być kłopot.
-          Jaki znowu kłopot?
-           To krwawienie to nie wargi. On ma odcięty język.
 



                                                                                                                                                              01.2004

                                                                                                           Na podstawie własnego opowiadania (długiego i niedokończonego).

1 komentarz:

  1. Auć😖Znów zastanawiam się, na ile zadanie cierpień fizycznych winnej osobie może złagodzić zranienia emocjonalne, a nawet wewnętrzne obumarcie, które ona bestialsko spowodowała. Czy zemsta rzeczywiście przynosi spokój, ukojenie, wyzwolenie? Odpowiedzi na te pytania to pewnie bardzo osobista kwestia...a może w sumie jest jakiś uniwersalny przepis na to, jak zachować się w obliczu wielkiej krzywdy czy / i zbrodni? Pewnie niektórzy robią z siebie ofiarę nawet, jak otrzymują zasłużoną karę. Inni sami wzbudzą w sobie poczucie winy i odpokutują.
    Ciekawy temat, chyba nikt nie może być pewny jak sam by się zachował..o ile już nie był w takiej sytuacji.
    A nienawiść to energia, tak jak złość, tylko że silniejsza.Dlatego nie jest dziwne, że niosła Pocha latami ku celowi. Ale jak już ten cel osiągnął, zrealizował swój misterny plan (niezła wyobraźnia, swoją drogą:), to rodzi się we mnie pytanie co teraz będzie nadawać mu sens (w dodatku w więzieniu)?

    OdpowiedzUsuń

Howerla

 Nie śniła mi sie Howerla I nie śnił mi sie Pikuj Nie śniło mi sie brodzenie w chmurach ani rosa płaczącą na butach. Nie śniły mi sie skręco...