"KAMIEŃ"
Pierwszego człowieka zabił gdy miał niecałe 17
lat. I w zasadzie przypadkiem. Mimo, że do niego mierzył i strzelił dwa razy,
to jednak w zasadzie przypadkiem.
Ale od początku.
Przed wojną chodził do dobrego liceum, dobrego
bo ojciec miał w Warszawie spory dom handlowy więc, na pieniądze nigdy nie
narzekali. Ba! Można było powiedzieć, że byli bogaci.
A skoro dobre liceum to i harcerstwo, a skoro
harcerstwo to zaraz po wybuchu wojny
Szare Szeregi. Po roku 43 trafił razem z chłopakami do „ Agatu”. Ze
względu na młody wiek był przydzielony do tak zwanych czujek. Ten pierwszy
raz... Niech ktoś nie powie, że życiem nie rządzą przypadki...jeden z chłopaków
z obstawy się rozchorował. Po prostu rozchorował...Na szybko więc ściągnięto
Kamila bo mieszkał w miarę blisko punktu
zbiórki.
Oddział miał zlikwidować agenta gestapo. Kamil
nie znał nawet szczegółów za co agent dostał „czapę” .
Miał tylko stać z boku i obserwować określony
kierunek, w razie czego dając sygnał o ewentualnym niebezpieczeństwie. Dostał
jednak broń, belgijskiego Naganta.
Akcję przygotowano dokładnie. A przynajmniej
tak się wydawało. Agent był umówiony u fryzjera też zresztą volksdeutscha.
Chłopcy mieli go zdjąć tuż po wyjściu . I tak by się stało gdyby nie to, że
agent nie wiadomo czemu nie wyszedł od fryzjera drzwiami od frontu a bocznym
wyjściem w bramie. Akurat w tym miejscu stali „Długi” i „Mściciel” czyli ci
którzy mieli wyrok wykonać. Wyjście wprost na nich tak ich zaskoczyło, że nie
było mowy o czytaniu wyroku. „Długi „ zagrodził drogę próbującemu go ominąć
volksdeutschowi i wyszarpnął pistolet. „Mściciel” zrobił to samo. „Długi”
podniósł pistolet, krzyknął coś i
nacisnął spust. Kolejny przypadek...pistolet nie wypalił. Strzelec złapał za
zamek próbując zlikwidować zacięcie, tymczasem agent wykorzystując osłupienie
„Mściciela” wypadł z bramy i biegiem skierował sie w kierunku Kamila. „Długi”
ruszył za nim cały czas siłując się z pistoletem.
-Ucieka- wrzasnął dziko.
Kamil patrzył jak agent coraz bardziej zbliża
się do niego. Kiedy był już dwa kroki od niego wyjął rewolwer i z wysokości
brzucha strzelił do biegnącego. Ten siłą rozpędu zrobił jeszcze dwa kroki i
runął wprost pod nogi Kamila. Chłopak odsunął się krok do tyłu, naciągnął kurek
i pochylając się nad agentem przyłożył mu prawie lufę do klatki piersiowej i
pociągnął za spust jeszcze raz. Ciało agenta podskoczyło i opadło bezwładnie na
bruk.
W tym momencie, był już przy nich „Długi”
-To gnida, mało brakło...- szybko przeszukał
kieszenie trupa, wyjął jakieś dokumenty i pociągnął za sobą Kamila.
-Szybko, za mną- zakomenderował- i schowaj
broń.
Wpadli na sąsiednie podwórko, tam wrzucili
broń do torby łączniczki, Długi rzucił kilka poleceń do zebranych ludzi,
wszyscy odebrali swoje dokumenty i przez przejście między budynkami wyszli na
sąsiędnią ulicę rozpraszając się momentalnie.
Tutaj, życie nie było niczym zakłócone. Jakiś
rikszarz wydzierał się na dorożkarza, ktoś coś im próbował sprzedać ale „Długi”
prowadził Kamila za łokieć nie pozwalając na żadną zwłokę.
- Cholera- zaczął „Długi”- blisko było- tamten
osioł zamiast strzelać przyglądał się,
przyglądał
się, rozumiesz? Kozia dupa a nie „Mściciel”.Dobrze , że ty tam byłeś- popatrzył
na Kamila z uznaniem- a kto ty jesteś?
- Kamil, znaczy „Chłodny”
-„Chłodny”? Dobre pseudo- zauważył „Długi”- faktycznie
byłeś chłodny- uśmiechnął się.
- To od nazwiska- chciał wyjaśnić Kamil ale
„Długi” przerwał mu.
- Ja jestem Andrzej. Teraz się rozdzielamy,
idź spokojnie do domu, spotkamy sie niebawem.
Nie
zapomnę o tobie „Chłodny”- uśmiechnął sie po raz kolejny- uratowałeś mi tyłek.
Cześć!
Kamil kładł się spać i zastanawiał się czy
będzie mógł usnąć. Czy nie bedzie widział oczu, twarzy tamtego człowieka..Czy
nie tak jak w książkach, do końca życia będzie go prześladował obraz zabitego człowieka? Zabitego przez
niego, tylko przez niego! Próbował nawet
przywołać widok jego twarzy ale co dziwne zupełnie nie pamiętał. Nawet nie
zauważył kiedy usnął.
A rano po przebudzeniu nie pamiętał nic co
mogłoby być jakimkolwiek złym snem, zmorą.
„Spałem snem sprawiedliwego”- uśmiechnął sie
sam do siebie.
Po tej akcji był awans na stopień wyżej i zauważalne okazywanie mu
większego szacunku przez kolegów. Parę dni później upomniał się o niego
„Długi”. Spotkali się przy jakiejś okazji i „Długi” zaproponował mu
uczestnictwo w akcjach które on miał przeprowadzać. Kamil zgodził się od razu.
Akcji na przestrzeni kilku miesięcy było
kilka. Faktycznie „Długi” zawsze jego wybierał jako osobę która ma go
bezpośrednio wspierać w wykonywaniu wyroków. Strzelali zawsze razem chociaż to
„Długi” zawsze wypowiadał wyrok śmierci i oddawał pierwszy strzał.
Czasami czekając na akcje rozmawiali, śmiali
się jak gdyby ich celem nie było pozbawienie jakiegoś człowieka życia a tylko
jakiś dziwny rodzaj gry, podchodów.
To miała być ich czwarta akcja. Trudna bo
wyrok wydano na młodą kobietę. Zadawała się z niemieckimi oficerami i
udowodniono, że wsypała dwóch chłopaków którzy kupowali od Niemców broń.
Akcja miała być przeprowadzona w mieszkaniu
dziewczyny. Dopiero za drugim razem dowódca dał znak, że mogą wchodzić. Mieli
dorobione klucze dzięki dozorcy, więc zakoczyli ją w samej halce przed lustrem
w pokoju.
Zanim się odwróciła stali już dwa kroki od
niej z wyciągniętymi pistoletami.
„Długi” właśnie zaczął:
- W imieniu....- kiedy dziewczyna przerwała mu
gwałtownie:
- Kamil?
- Zosia?- Kamil z zaskoczenia aż opuścił broń.
„Długi” popatrzył na nich z zaskoczeniem.
- Co jest? Znasz ją? Chłodny?
- Znam. Wychowywaliśmy się razem- odpowiedział
Kamil- mieliśmy domek w Skolimowie i
Zosia,
znaczy ona tam mieszkała więc...-zawiesił głos...- zostawisz nas samych?
„Długi” popatrzył się na niego długo i uważnie.
- Wyjdę przed dom. Na kwadrans. Tylko nie zrób
nic głupiego „Chłodny”, rozumiesz?
Kiedy zostali sami, dziewczyna ciężko siadła
na krześle. Kamil siadł na przeciw patrząc ze zdziwieniem na trzymany w ręku
pistolet.
- Zosia...co się dzieje? Czy to prawda, że ty
z niemcami?
- A co? Co miałam zrobić? Dom się spalił,
rodzice albo zabici albo gdzieś za granicą. Co
miałam
zrobić?
- Jezu...trzeba było przyjść, dać znak...
- I co? Po co? Miałam błagać o pomoc? Radzę
sobie. Dzięki Milerowej, prace dostałam w
magistracie,
Milerowa zaświadczyła, że jej kuzynką jestem więc volksliste podpisałam,
potem
poznałam Helmuta....
-Ale to Niemiec !
- I co? Nie pamiętasz, że, wuj Arnold też
Niemiec? Jabłka i gruszki od niego dostawałeś, na
jego
koniu się uczyłeś jeździć, on nas uczył niemieckiego, angielskiego,
wierszy,piosenek.....Wtedy
był dobry?
- Zosia, ja rozumiem ale wydawać naszych...
- Jak wydawać? Nigdy nikomu nic nie
wydałam!!!- żachneła się mocno-. Żę chce normalnie
żyć?
Iść do restauracji, założyć sukienkę, potańczyć? Za to mnie chcecie zabić?
Zwariowałeś?
- Nie ja zwariowałem. I nie ważne kto.
Przyszliśmy tu zabić zdrajczynie- rozumiesz? Mamy
na
ciebie wyrok, wydany przez sąd.
- Mam gdzieś taki sąd. Ja chce normalnie żyć a
nie bawić się w wojnę. Wojna zakończona.
Przegraliście.
Kamil trzeba nauczyć się z tym żyć.
- Przegraliście czy przegraliśmy?
- Wy przegraliście, to nie moja wojna....
- Posłuchaj- przerwał jej mocno- za moment
wróci tu „Długi” i rozwali cie, nie ważne jak
postrzegasz wojnę, rozumiesz to? Rozumiesz?
Dziewczyna umilkła i opuściła głowę ale po
chwili podniosła oczy.
- Pomożesz mi Kamil? Pomożesz? Wystarczy, że
im powiesz, że to nie prawda, że jestem
dobra....albo
zamknij drzwi, obroń mnie, za pół godziny będzie tu Helmut, on mnie nie da
skrzywdzić
a tobie się odwdzięczy- zobaczysz...
- Zwariowałaś?- Kamil aż podskoczył- mam cię
ochraniać przed swoimi dla Niemca?
- No to wytłumacz im....
- Co? Mam odwołać wyrok śmierci bo cię
znam?...
Drzwi otworzyły się i zobaczyli jak ostrożnie
wchodzi „Długi” Zobaczył dziewczynę i wyraźnie odetchnął. „Myślał, że dałem jej
uciec”-pomyślał Kamil.
- Już?- pytanie było skierowane tylko do
Kamila.
- Poczekaj- Kamil znowu spojrzał na Zosię.
- Jak się nazywa ten Niemiec?
- Helmut.
- Helmut co?
- Grossig.
Kamil popatrzył na „Długiego”
- Rozumiesz? Za parę minut będzie tu Grossig.
Możemy go mieć..
- Jak to mieć?- Zosia zaniepokoiła się.
- Zamknij się- Długi krótko uciął jej zdanie-
Grossig – powtórzył w zamyśleniu.
-Odpowiedzialny za spalenie i wymordowanie
paru wsi, za kilka egzekucji na Woli- zachęcał Kamil.
- A ona?- Długi popatrzył na bladą dziewczynę.
- Długi...to Grossig, ona przy nim to jak kot
przy koniu.....Ona to mój problem.
- Wiesz czym ryzykujemy? Wiesz, że
rozkazy....Wiesz, prawda?
- Wiem Długi, wiem...ale przyznaj warto chyba
co?
Chłopak zamyślił się na chwilę.
- Dobra..raz kozie śmierć- uśmiechnął się- on
przyjeżdza sam- popatrzył na dziewczynę?
- Nie, z kierowcą.
- Kierowca czeka?
- Jesli gdzieś jedziemy ale z reguły zostawia
Helmuta i przyjeżdza po nas
poźniej...-jej głos był prawie niesłyszalny.
-Chłodny, idę do chłopaków, powiem co i jak
przeorganizuję ich a ty...załatw to co trzeba...... ufam ci Kamil- chyba
pierwszy raz wymienił jego imię. Odwrócił się i zniknął za drzwiami
Dziewczyna podniosła się z krzesła.
-Kamil, nie możesz im pozwolić, on jest dla
mnie dobry....
-Przestań!- przerwał jej- masz wybór: ty albo
on. Rozumiesz to? Więc wybieraj.
Zosia ciężko opadła na krzesło. Podniósł ją za
ramię i zaprowadził do drzwi łazienki. To było małe pomieszczenie z imitacją
zlewu zrobioną z miski.
- Zostań tu, bądź cicho, nie zapalaj
światła...
-Ale co ze mną będzie?- zapytała cicho- jak
się wytłumaczę?
-Wytłumaczysz? Komu? Niemcom? Nie radzę ci
czekać do tłumaczenia- popatrzył na nią zdziwiony- siedź i czekaj aż nie
przyjdę- rozumiesz?
Zamknął drzwi i popatrzył na zegar. Zostało im
jakieś dziesięć minut. Zza drzwi wyłonił się „Długi”.
-Wszystko gotowe. Chłodny...albo nas rozwalą
albo dostaniemy medal- uśmiechnął się jakoś smutno- jak to robimy?
- Ja czekam wewnątrz, ty piętro wyżej. Z okna
zobaczysz czy już jest. Zaskoczę go więc nie będzie miał szans.... ale w razie
czego będziemy go mieć z dwóch stron. Nie ucieknie nam.
Długi skinieniem wyraził aprobatę.
-Wejdę chwilę po nim. A co z nią- ściszył
głos?
-Długi...to moja prawie rodzina...
-Jezu....powiemy, że z nami współpracowała, że
to ona nam go wystawiła...sam nie
wiem...medal
albo czapa- znowu się uśmiechnął. – spadam na schody.
Kamil założył na gramofon płytę i nakręcił
sprężynę. Chropowaty damski głos wypełnił mieszkanie niemiecką piosenką.
Chłopak ustawił krzesełko na wprost drzwi i
usiadł na nim trzymając pistolet na kolanie przed sobą.
Usłyszał otwieranie drzwi i głos:
- Zosza?
- Ja, ja- zmodulował głos udając kobietę i
popatrzył na przystojnego blondyna który wyłonił się za futryny. Był ubrany w
elegancki jasny płaszcz w ręku trzymał kapelusz . Stali na przeciw siebie.
Niemiec szybko podniósł rękę na wysokość pasa gdzie zwykle znajdowała się
kabura ale nie znalazł tam broni. Kapelusz poturlał sie po podłodze.
- Sie könnte in einer Uniform kommen -
powiedział Kamil i strzelił mu prosto w
klatkę piersiową. Helmut Grossig upadł ciężko do tyłu. Drugi strzał oddał już
do leżącego „Długi” który pojawił się jak zjawa. Schylił się przy Niemcu i
obszukał go szybko
- Patrz, tylko portfel, klamki nie nosił-
tochę ze smutkiem skomentował.- Ale liczę, że
kierowca
miał, chłopaki go mieli zatrzymać. Zjeżdżamy. Powiedz tamtej,- podniósł głos
tak żeby mieć pewność, że dziewczyna go słyszy- żeby uciekała, niech się
zapadnie pod ziemię
bo jak
ją spotkam jeszcze raz...Bóg mi świadkiem....- zawiesił złowróżbnie głos.
Schowali broń pod kurtki i wyszli na klatkę.
Nic się nie działo. Zaczęli powoli schodzić nasłuchując uważnie.
Kamil nagle stanął i rzucił do kolegi:
-Poczekaj na mnie na dole, minuta- dorzucił
widząc jego naglący wzrok.
Kiedy wszedł do mieszkania znalazł Zosię
miotającą się między szafą a wielką walizką leżącą na łóżku. Zobaczyła go i
stanęła zdziwiona przyciskając do piersi naręcze różnych ciuchów.
Kamil spojrzał jej w oczy i podniósł broń. Huk
po raz kolejny wypełnił pokój. Dziewczyna opadła na podłogę nie wypuszczając
ciuchów.
Kamil pochylił się nad nią.
- Auch
aus Steinen, die einem in den Weg gelegt werden, kann man Schönes bauen **-
powiedział do gasnących oczu.
Zosia także nigdy mu się nie przyśniła.
*Mogłeś przyjść w
mundurze
**”Także z kamieni,
które położono komuś na drodze, można zbudować piękno”. Goethe.
03.2014