poniedziałek, 19 października 2020

Wprawka k.. językowa.

 Taki żarcik ale... UWAGA! Brzydkie wyrazy. 


Wyszłem czy wyszedłem...a co za różnica i tak pierdolnąłem drzwiami. Taka to, historia miłosci, kurwa.... Aaa, czepiała się ciągle głupia sucz: „zachowuj się”, „to źle mówisz”, „nie ma takiego słowa”, „nie pluj na ulicy”. No gdzie mam pluć w domu? Psu kurwa do michy?

Ciągle jakieś pretenchy. Że to, że sro...

A co mnie obchodzi, czy mam swetr czy sweter? Spodnie czy pory? Grunt, że ciepło i już.

Ja tam żadnych studiów nie mam a ona myśli, że jak zaocznie coś kuje to od razu bardziej mądrzejsza jest. Fajna taka w sumie lala, ładna, zwinna, gibka...pomyślałem se: uuu taka to potrafi. To i zakręciłem się koło, bajer położyłem, no i wyhaczyłem. W sumie fajnie było. Pokazać się z nią można, bo jak się odstawiła w miniówkę to się gały po chodniku walały. Znaczy się, po trotuarze kurwa...jakby gałom jakaś różnica po czym się walają…Ale nie tylko nogi, oj nie, cyc był, oj był! Ledwo w rękę mogłem wcisnąć- taka zdrowa kopuła!!! Nie, żeby od razu dostęp do cyca...Ile się musiałem nadreptać koło niej, żeby w końcu coś uścisnąć, ale warto było...

A, że oko cieszyła, to znosiłem to jej biadolenie, że spodnie wyprasuj, łańcuch z szyi zdejmij. Co jej łańcuch przeszkadza? Moja szyja, mój kajdan. Mówię jej: „Dzidzia za ten łańcuch to ziomki muszą pare fur obcykać”, a ona: „Nie mów jak prostak” ...Ja jej na to, że cały ten polski język to burdel na maxa...Bo mówię patrz: „nieboszczyk”. No kurwa...niebo-szczyk, znaczy się deszczyk –kapuśniaczek-tak? A jeszcze z podstawówki jakiś tam wiersz czy coś tam innego pamietam, że jakiś tam trupek na desce leżał- znaczy się: deszczyk. No nie popitolili matoły?

Więc jej mówię, że szkoła, szkołą a najważniejsze, że ja wiem co mówię i że mnie ziomale kumają.

W końcu się doigrała. Pisalismy sms bo ona jakoś w pracy a ja na siłowni i od słowa do słowa, obiecanki cacanki czytam: „zrobie ci ta laske dzis wieczorem”. Myslę sobie: No! W końcu, panna zmiękła, tera gra potoczy się dalej błyskawicznie. Zajeżdżam wieczorem, gotowy kurwa na extra wycisk. Wstępnie na początek, normalka: podchody, miziaczki, 

Dobrze się układa, więc wyskakuje ze smokiem z rozpora a ona....foch! Mówię „No, co jest? Pisałaś, że laskę zrobisz” Smok trwa w napięciu, zamek błyskawiczny go piłuje do krwi przy każdym oddechu a ona mówi: „łaskę nie laskę...ja nie jestem z tych...” Zapakowałem smoka do nory a łatwo nie było, bo jeszcze do niego nie dotarło, że falstart, kapote w rękę, drzwi pierdu i tyle z miłosci. Odnieśliśmy klęskę jak chuj.

Następnym razem se poszukam kogoś co kuma i czai. Pierdolona pomyłka. Językowa też. 

2018.r


1 komentarz:

  1. Opowiadanie diametralnie inne od dotychczasowych.Bardzo mocne, ale jednocześnie świetnie ukazałeś prymitywnego faceta, który na pewno się nie zmieni. On "wie swoje" i już.

    OdpowiedzUsuń

Howerla

 Nie śniła mi sie Howerla I nie śnił mi sie Pikuj Nie śniło mi sie brodzenie w chmurach ani rosa płaczącą na butach. Nie śniły mi sie skręco...